loader image

Sekta hip-hop 2

Sekta hip-hop 2

Świat wymagał kultury. Wiedział o tym “długi wąż”. Wiedział też, że jego interes to pieniądze i sława. Na tym mu zależało. Ale kochał też muzykę i bardzo lubił kiedy ludzie to pokazywali. Chciał być gwiazdą najjaśniejszą na niebie. Być może był w swojej wyobraźni. Ale to mogło być za mało. Przyszedł czas na zmiany. Kolejny cel na jego liście. Tym razem bardziej ambitny. Sprzedaż narkotyków i licencji generowała przychody. Nikt nie śmiał mu przeszkadzać. Wszystko odbywało się czysto. “Długi wąż” przejął miasto. Marzył o tym od lat. Ale nie tylko on był tutaj ważny. W mieście roiło się od różnych cwaniaków. Każdy miał własny plan i realizował go bez względu na koszty. 

“Długi wąż”: I co myślisz chudy na temat tej trasy? 

“Chudy”: Nie wiem. Mi się podoba, ale jak będzie się okaże. W tym mieście nie znamy nikogo. Będzie ciężko się przebić przez ten tłum raperów. 

“Długi wąż”: Zawsze dajemy radę. Nie wymiękaj! 

“Chudy”: To nie kwestia wiary, ale fakty i liczby. Chciałbym, żeby tak było, jak mówisz. 

“Długi wąż”: Ile jeszcze czasu? Załatwiłeś sprawę? 

“Chudy”: Chodzi ci o wejściówki? W Lublinie będą po pięćdziesiąt bitcoinów. 

“Długi wąż”: To nie za dużo? 

“Chudy”: Tam mieszkają bogatsi ludzie. Chcą dobrej rozrywki. Dlaczego nie? W Chełmie to by nie przeszło. 

“Długi wąż”: Masz rację. Tutaj diabeł mówi dobranoc, a psy zabijają się o budy. A jak lecą to dupami do przodu i wtedy szczekają. 

“Chudy”: Taka prawda. Tutaj coś zawsze inaczej. Gdybyśmy mieli odwagę wystartować w Warszawie… 

“Długi wąż”: Wiesz, że to są fantazje. Tam panuje inne spojrzenie na te sprawy. Zjeżdżają gwiazdy z całego świata. Co nasza mała sekta może z tym zrobić? 

“Chudy”: Może kiedyś zrobi… 

Stali tak w biurze i dyskutowali na temat rapu. Jak zawsze. Interesowały ich rzędy serc i umysłów. Przywódca chciał jakiejś zmiany. Codziennie o niej marzył. W rapie trudno było o sukces. Tyle gwiazd. Trzeba mieć odwagę by sobie na to pozwolić! Ale przywódca miał obłęd w oczach. Opowiadał głupie żarty jak zawsze. Tłumaczył coś ludziom, którzy przychodzili po autografy. Chcieli być ważni jak on. 

“Długi wąż”: Mam tylko dziesięć minut. Trochę szybciej panowie. 

Dlaczego tylko panowie? Panie imprezowały w grupach. A panowie mieli odwagę wejść za scenę. 

“Długi wąż”: Dla kogo? Marka? Jak nazwisko!? Znam go, ale ok. 

Przywódca czasami słyszał nazwiska, które mu dużo mówiły. Czas uciekał, a rap się zmieniał. Teraz wszyscy chcą rapować. Myślał. Sekta była na topie! 

“Boski”: No, szefie. Czas na przedstawienie. Kolejne wielkie show. 

“Długi wąż”: Co masz na myśli? Lubisz robić zamieszanie. 

“Boski”: A co mi pozostało? Tylko ćpać i imprezować. 

“Długi wąż”: Uważaj na siebie. Pamiętaj, że jesteśmy rodziną. Możesz na mnie liczyć. 

“Boski”: Wiesz, że mam głowę na karku, bracie. Mogę rapować w każdej chwili, nawet we śnie. 

“Długi wąż”: Pewnie tak, ale uważaj na siebie. Wiesz co się dzieje na takich zlotach. Różnie może być. Psychofani i różne dziwne propozycje. A policja ma na nas oko. Burmistrz wszystko wie. 

“Długi wąż” kochał swojego brata. Chociaż czasami się kłócili o styl, czy konkretne wersy. Rap miał być receptą na całe zło świata. To było ciągle za mało. Bo świat nie miał litości. Raperzy są zmęczeni. A sekta traciła członków poprzez złe rozegranie tego przedstawienia. We trzech dominowali scenę. Ale, czy to wystarczy? Świat ciągle pędzi. 

“Długi wąż”: Musimy dbać o warsztat. Nie odbiegać od rutyny. Trzymać nasze najlepsze teksty na koniec. Trzeba nam czwartego cwaniaka. Żeby robił za biurokratę. Bo te załatwienia, mam tego dość! 

“Boski”: Czekaj, idzie “Chudy”. 

“Chudy”: No i co panowie raperzy? Mamy jakiś plan b? 

“Długi wąż”: Plan b mówisz, bardzo ciekawe. 
Patrzyli w tym samym kierunku. Chcieli więcej. Więcej sławy, więcej pieniędzy, nowe samochody, domy w najlepszych miejscach na świecie. Ale nie byli chciwi. Chcieli wolności i szacunku, jak pozostali. Ludzie jednak się nie zmieniają w pewnych sprawach. Łatwo ich odczytać, jeśli się umie. 

“Długi wąż”: To się nie uda. Musimy być lepsi. Pamiętaj o tym. Bo stanie w miejscu do niczego nie prowadzi. Świat się zmienia. Nie możemy odpaść z gry! Ten rap to dla mnie wszystko. 

“Boski”: Chudy, pewnie nie wiesz, że mój brat ma najlepsze teksty na świecie. To ci mówię, że tak jest. Lepiej tego nie zmieniaj i nie szukaj. 

“Boski” był pijany i gadał głupoty. Jak zawsze. “Chudy” naćpał się trawy i trochę fantazjował. Ich życie było rytmiczne jak niektóre z ich kawałków. Chociaż teraz modne stawały się sieczki. Jak to mawiał prezes klubu. Ich rozmowy trwały godzinami. Obracały się na tematach ćpania, kobiet, samochodów, rapu na świecie i w kraju. “Boski” był tak pijany, że nie zwracał na nic uwagi. W końcu się odezwał po chwili wahania.  

“Boski”: Zawsze byliśmy najlepsi. Dlaczego w Warszawie tego nie rozumieją? 

“Długi wąż”: Tam panuje inna moda. Ludzie potrafią być bezczelni. Jak w tym utworze Małego Dewianta. Warszawski skur**syn to było coś mocnego! 

“Boski”: No tak… Ale my mamy lepsze kawałki. A jego twórczość to jedna dziesiąta tego co my prezentujemy. Mamy swoich fanów. Mamy kobiety, wino i śpiew. A on nie ma nic. 

“Długi wąż”: Może nas teraz słucha? Lepiej uważaj na słowa. Może jest zupełnie odwrotnie? 

“Boski”: No tak, jak piję to czasami fantazjuje. On jest dobry gość. 

“Długi wąż”: Dobry, czy zły, ale raper. Ale to ja rozdaje tutaj karty. Wy macie mnie słuchać. Więc nie pij tyle, kiedy ze mną rozmawiasz! 

“Boski”: Bracie, przepraszam. Wiesz, że cię bardzo kocham. Jesteśmy rodziną! 

“Długi wąż”: Ale ja mam inne podejście do gwiazdorstwa. Liczy się warsztat i szacunek. Nie gadajmy o innych raperach. Pilnujmy swojego bagienka. Wiecie jak jest. Słuchacz sam oceni. Trzeba robić swoje dalej i nie patrzeć na boki. Jak koń w trakcie jazdy. 

“Chudy”: Trzeba pogadać trochę o pieniądzach. Wiem, że macie pod kontrolą. Ale dawno nie otrzymałem swojej części. Jest jakaś dziwna przerwa. Dlaczego to robicie? Chcę znać prawdę! 

“Długi wąż”: Wszystko jest ok. Musiałem kupić trochę zioła. Nie miałem czasu na interesy. Rozumiesz? Po prostu trzeba czasami wyluzować. Pieniądze nie uciekną. O nie! 

“Chudy”: Ja jestem poza rodziną. Jestem waszym pracownikiem. Należy się kasa na czas! 

“Długi wąż”: Spokojnie, przyjacielu. Nie kłóćmy się o kasę! Kasa musi się zgadzać… 

“Chudy”: Dokładnie. Czekam już dwa tygodnie. Występ był udany. Więc w czym problem!? 

Kłócili się długo. Leciały przekleństwa i nawiązania do przeszłości. “Długi wąż” był w złym humorze. Rodzina trzymała się razem, ale szacunek do pozostałych był sprawą względną. 

“Długi wąż”: Dobra. Skończ już te tematy. Mówiłem, że jutro dostaniesz kasę. 

“Chudy”: Muszę opłacić mieszkanie. Za co mam kupić jedzenie? Mam rapować w sklepie? 

“Długi wąż”: Przepraszam. Może masz rację. My, rodzina może czasami zamykamy się w swoim gronie. Ale ty też masz coś do powiedzenia. Pamiętaj o tym. 

“Boski”: Dokładnie. Szanujemy cię, przyjacielu. Jesteśmy jedna ekipa! Kasa nie może nas poróżnić. 

“Chudy”: A co z moim żołądkiem? On też ma rapować? 

Kłócili się dalej. Doszło do obraźliwych słów. W końcu przywódca nie wytrzymał. 

“Długi wąż”: Bądź już cicho! Mówiłem, że zapłacę. Jutro! 

“Boski”: Ja was pogodzę. Szanujmy się i innych… Pieniądze często są przeszkodą, nawet w najlepszym małżeństwie. Ale my, to co innego. Sekta jakich mało w Chełmie. Bądźmy jednością. Zbliżają się Święta. Apeluję o szacunek. 

“Długi wąż”: Może masz rację. Przepraszam. Nie powinniśmy się kłócić. Wiele ci zawdzięczam, “Chudy”. 

“Chudy”: Chyba macie rację. Nie wolno deptać swojej ekipy. Nawet jeśli idzie o kasę. Jakoś wytrzymam ten jeden dzień w głodzie. Trawa mi pomoże. 

“Boski”: Pewnie, że pomoże! Dasz radę. Chyba nie umrzesz z głodu? Jesteś raperem. Pamiętaj! 

“Chudy”: Jak zawsze potrafisz nas pogodzić. Ale to nie pierwsza awantura. Było o kobiety, teraz o kasę. Wam jest łatwiej. Jesteście rodziną. A ja obcy, bez pieniędzy i dopiero zaczynam. 

“Długi wąż”: Nie jesteś taki ostatni. Masz dobre bity. Bez ciebie nasza muzyka by była znacznie mniej epicka, że tak powiem. 

“Boski”: Pewnie. Nie martw się. Wiem, że są inni. Ale ty jesteś dla mnie prawie jak brat. 

“Chudy”: Prawie. Nasza sekta powinna być większa. Może byłoby nas stać na więcej… 

“Długi wąż”: Nie liczysz fanów? Zobacz jakie mamy wyświetlenia i koncerty. Nie ma powodów do narzekania. Wytwórnia robi swoje, a Ty reprezentujesz ich od lat. Jesteście super. Wiem, że za dużo wydaję na głupoty. Ale taki już jestem. Zrozum. Nie zmienisz mnie. Musisz to uszanować! 

“Boski”: A co nam czegoś brakuje!? Ja mam kasę na piwo. Po co mi więcej? Robię swoje od lat. Mogę ci pożyczyć na kanapkę, jak nie masz. Pytanie – po co ci ta trawa i te kobiety? Nie lepiej zostać mnichem i rapować dla owiec? 

“Chudy”: Każdy ma jakieś wady. Trzeba jednak szukać nici porozumienia. Wiem, że te emocje to za dużo. Czasami nie radzę sobie. Stresująca praca. Albo ten ostatni cwaniak co mnie obraził… 

“Długi wąż”: Ty się tym przejmujesz? On jest nikim, a ty wielka gwiazda. Po co ci te emocje? 

“Boski” wyszedł z biura. Poszedł do studia. Miał do nagrania jeszcze jedną zwrotkę. Robił to na raty, bo tak lubił. Było ich trzech, ale czasami nagrywali z innymi. Tak jak to zazwyczaj w branży. Mieli różne zdania na pewne tematy. Ale łączyła ich pasja do muzyki. Dlatego ich sekta miała mnóstwo członków. Fani z całej Polski pojawiali się, aby słuchać zwrotek o trawie, kobietach, pieniądzach i różnych pijackich filozofiach. Ale rzeczywistość często była różna od tekstów. Tylko najlepsi rapowali o tym, co było prawdziwe. Pewnych spraw nie da się przeskoczyć. Ale każdy ma miejsce w tym świecie. Nawet “Chudy”, który robił najlepsze bity i czasami pomagał ze sprawami organizacyjnymi. 

“Długi wąż”: Ale gdzie nasz menedżer!? Ja nie mam czasu na głupoty. Kocham rap! 

Wszyscy wrócili do swoich zajęć. Ale “Długi wąż” pracował do późna. Szukał menedżera, bo wiedział, że to zwiększy ich zyski. Potrzebowali zgranej ekipy. A trzech to ciągle za mało. Mieli fanów. Sekta była sektą… Ale bez menedżera i planu, ich rapy mogły przegrać! Bo świat szukał wrażeń! 

“Chudy”: No i co dalej? Trzeba nagrywać to gów**. 

“Chudy” mówił sam do siebie. Miał taki zwyczaj. 

Odpowiedz