Robiło się ciemno. Ona jechała w kierunku obozowiska. Zostało nazwane przez nią Borsucze Obozowisko z wiadomych względów. Chciała trochę odpocząć. Miała dosyć bitew jak na jeden dzień. Planowała położyć się w namiocie i zasnąć. Jednak miała złe przeczucie. Ktoś chyba ją śledził. Czuła na sobie wzrok. Jej zmysł nigdy nie zawodził. Wiedziała, że to kolejny płatny morderca. Co za ironia losu – zabójczyni stała się ofiarą. Czuła się jednak spokojnie. Miała zamiar skierować konia na ruchliwą drogę. W razie ataku mogłaby liczyć na wsparcie jakiegoś wędrowca. Było już zupełnie ciemno. Mijał ją jakiś mężczyzna. Zastanawiała się czy go zaczepić. W końcu nigdy nie wiadomo jakie zagrożenie na nią czeka.
Tuti: Przepraszam pana. Czy kieruje się pan może do Borsuczego Obozowiska?
Mężczyzna: Nigdy tam nie byłem. Chcę po prostu odpocząć. Nie ma dla mnie znaczenia kierunek. Czy warto tam jechać?
Tuti zastanawiała się czy powiedzieć prawdę. To obozowisko miało złą przeszłość. Krążyli tam złodzieje. Straciła już kiedyś swój sztylet. Jednak zależało jej na wsparciu.
Tuti: Czym się pan zajmuje?
Mężczyzna: Jestem wędrownym bardem. Śpiewam i gram dla bogatych ludzi.
Tuti: Czy masz jakąś broń? Muszę ci powiedzieć, że czuję kogoś, kto nas śledzi.
Mężczyzna: Nazywam się Lu i potrafię walczyć. Moja praca często tego wymaga. W życiu trafia się na różnych ludzi. Mam krótki miecz. Czuję, że mogę być z tobą szczery.
Tuti: Pewnie, że tak. Jestem zabójczyni, ale nawet ja mam swoich wrogów. Co prawda zazwyczaj zabijam ich szybko, ale nigdy nie wiadomo na kogo się trafi.
Lu: Cieszę się, że mamy okazję współpracować. Może napiszę o tobie jakąś piosenkę?
Tuti: Nie zależy mi na zamieszaniu wokół mojej osoby. Staram się nie rzucać w oczy, ale jeśli bardzo chcesz. Tylko nie podawaj mojego imienia!
Lu: Będziesz nazywać się inaczej. Zapewniam!
Tuti trochę się bała. Ostatnio zrobiła sporo zamieszania w pewnym zamku. Martwiła się, czy nie dobiła kogoś ważnego. Czasami ludzie wydają się być martwi, ale tak naprawdę są dobrymi aktorami. Tuti miała tą świadomość. Wybicie załogi zamku zajęło jej trochę czasu. Ktoś mógł uciec z twierdzy.
Lu: Wyglądasz na zamyśloną. Czy coś cię martwi?
Tuti: Mam wielu wrogów. Wydaje mi się, że za chwilę nastąpi potyczka.
Lu: Nie martw się. Pomogę ci. Wyglądasz na dobrą osobę.
Tuti: Dziękuję, ale nie znasz mojego prawdziwego oblicza. Potrafię być bezlitosna. Zabijam dla pieniędzy.
Lu: Nikt nie jest idealny. Trzeba jakoś żyć. Pieniądze nie spadają z nieba. Chyba, że jest się takim sprytnym złodziejem jak ja…
Tuti: Bard-złodziej? Czy twoje utwory nie wystarczają na pokrycie rozliczeń?
Lu: Ludzie są skąpi. Słabo płacą. Ostatnio pojawiam się w samych biednych okolicach. Trudno tam cokolwiek zarobić. Muszę jakoś dorabiać. Nauczyłem się złodziejstwa od pewnego człowieka. Nazywał się Tran.
Tuti: Tran Gotzon?
Lu: Znasz go?
Tuti: To mój stary znajomy. Kiedyś wspólnie podróżowaliśmy. Teraz ty zająłeś jego miejsce. To miłe, że o nim wspominasz. Łączyła nas wyjątkowa więź…
Lu: Byliście razem?
Tuti: Tak, to wspaniały człowiek. Mamy wspólne dziecko. Niestety dziewczynka uciekła od nas kiedy miała piętnaście lat.
Lu: To smutna historia. Też zasługuje na długi utwór.
Tuti: Jeśli możesz, napisz o tym, że tęsknimy z ojcem. Może wróci do nas. Przestraszyła się tego, czym się zajmujemy. Życie potrafi być skomplikowane. To dobra dziewczyna. Chciała zostać kowalem. Mieliśmy z nią dosyć dobrą relację. Niestety musiała odejść do swojego mężczyzny. Takie jest życie.
Lu: Robi się coraz później. Coraz mniej osób nas mija. Może powinniśmy przyspieszyć?
Tuti: Myślę, że to może sprowokować go do ataku.
Lu: Nie możemy czekać w nieskończoność. W nocy zakradnie się do obozowiska i wszystkich zabije!
Tuti: Borsucze obozowisko słynie z dobrych strażników. Najważniejsze to dotrzeć na miejsce. Nie wiem dlaczego chcą mnie zabić, ale mam złe przeczucia. Może to jakiś ważny hrabia? Zwykły zabójca nie czekałby tak długo. Ma jakieś wątpliwości. Może nie jest pewny, czy jestem właściwą osobą albo boi się atakować dwie osoby?
Lu: Wydaje mi się, że może się obawiać otwartej walki. W końcu jesteś zabójczyni. Wie z kim ma do czynienia.
Dwójka bohaterów zbliżała się do Borsuczego Obozowiska. Właśnie znajdowali się przy wejściu. Obiekt był otoczony przez mur z kolcami. Strażnicy byli bardzo podejrzliwi.
Strażnik: Opłata za noc to dwie sztuki złota. To miejsce nie jest przeznaczone dla biednych.
Tuti: Wiem dla kogo jest przeznaczone. Nie rozpoznajesz mnie?
Strażnik: Wchodzi tutaj wiele osób. Staram się nie spoufalać z byle kim.
Tuti spojrzała na Lu i szepnęła mu na ucho.
Tuti: Jak mogą mnie nie znać? Zwracam uwagę ludzi. Mój strój jest drogi.
Lu: Dla nich liczy się tylko pieniądz. Mają gdzieś twój wygląd i pochodzenie.
Strażnik: Długo będziecie szeptać? Jeśli macie jakiś problem, zaraz go rozwiążemy!
Tuti: Wszystko w porządku. Oto dwie sztuki złota. Otwórzcie przejście.
Strażnicy zaczęli przesuwać metalową bramę. Po chwili przejście było otwarte. W środku roiło się od ludzi i różnych dziwnych stworzeń. Mieszkali tam druidzi, elfy i krasnoludy oraz wiele innych gatunków. Tuti znała zasady. Robienie problemów w obozowisku kończyło się obcięciem głowy. Lu również bywał w tym miejscu, ale znacznie rzadziej. Był jednak bardziej aktywny. Poznawał ludzi i zaprzyjaźniał się z nimi. Nie miał żadnych barier w kontakcie. Nieważny był dla niego wygląd, czy religia. Tuti była bardzo ostrożna. Zabójczyni to zły symbol. Ludzie od niej uciekali, a inne rasy miały w rezerwie. Samo spojrzenie na jej strój sprawiało, że wielu rezygnowało z rozmowy. Wyglądała bardzo agresywnie. Długie włosy były spięte kościaną dekoracją. Na rękach miała metalowe kolce. Widać było na nich zaschniętą krew. Mijając ją, każdy się zastanawiał, czy to nie oznacza kłopotów.
Tuti: Ostatnio nic się tutaj nie zmieniło. Widzę nowych strażników, ale władca pewnie ten sam. Rilu i jego fantazje.
Lu: Plotki mówią, że pochodzi z bogatego domu. Ubiera się jak żebrak. To chyba ma związek z jego religią. Tak przynajmniej wskazuje logika. Po co miałby udawać biednego?
Tuti: Może boi się o swoje życie?
Lu: Nie wiem. Trudno powiedzieć. Dosyć łamigłówek na jeden dzień. Lepiej wypocznijmy.
Tuti i Lu udali się w stronę namiotów. Znaleźli jeden wolny. Zdjęli pancerze i położyli się spać. Tuti zostawiła swój sztylet pod poduszką. Zawsze tak robiła. Często to ratowało ją od problemów. Jednak tej nocy było spokojnie. Nie było śladów po śledzącym ich zabójcy. Chyba zrezygnował. Tak myślała Tuti. Może był poszukiwany listem gończym? Dlaczego nie zatrzymał się w Borsuczym Obozowisku? A może zrobił to, ale się nie ujawnia? Było sporo pytań i brak odpowiedzi.
Lu: Jak się spało?
Tuti: Dobrze. Czuję się dużo lepiej. Ten wczorajszy dzień był trochę straszny.
Lu: Dzisiaj zapowiada się dużo lepiej, prawda?
Tuti: Jeśli mówisz o mnie to nie. Muszę zarobić na obiad. Mam zamiar znaleźć tutaj nowe zlecenie. Zakręcę się wokół paru ważnych ludzi przy kasie.
Lu: Pomogę ci.
Tuti: W jaki sposób? Ułożysz balladę?
Lu: Znam paru ważnych gości. Może ktoś z nich będzie chętny na twoje usługi?
Tuti: Bardzo dobrze. Nie spodziewałam się tego po tobie.
Lu: Mam sporo znajomości. Co jeszcze planujesz robić?
Tuti: Wyślę list do swojego mężczyzny. To prywatne sprawy. Nie wnikaj.
Lu: Jasne. Czułości. Od tego robi się mdło. Nie wierzę w miłość.
Tuti: Jednak mi się przytrafiła prawdziwa. Kochamy się od wielu lat i nic nie zapowiada zmiany.
Lu: Świetnie. Zejdź na ziemię. Czas zarobić na chleb.
Tuti: już wychodzę.
Tuti opuściła namiot. Został tam sam Lu. Miała zamiar znaleźć swojego nowego chlebodawcę. Zaczęła od podsłuchiwania rozmów w innych namiotach.
Mężczyzna: Mówię ci, że gość buduje dom. Nie wiem skąd on bierze pieniądze. Też chciałbym zrobić coś więcej, ale nie potrafię.
Drugi mężczyzna: Boisz się pracy, to twój problem. Uczciwi ludzie nie szukają wymówek. Trzeba ostro zapierdalać!
Tuti czuła się głupio podsłuchując takie dziwne rozmowy, ale w końcu trafiła na jakiś ważny ślad.
Kobieta: Musisz się go pozbyć. Nieważne jak!
Mężczyzna: Nie chcę problemów. To trzeba załatwić po cichu.
Kobieta: Wynajmij kogoś do tej roboty. Widziałam jedną zabójczyni. Kręci się gdzieś po Obozowisku. Postaram się ją odnaleźć.
Kobieta zaczęła wychodzić z namiotu. Wtedy trafiła na podsłuchującą ją Tuti.
Kobieta: No proszę – mamy cię. Na pewno słyszałaś naszą rozmowę? Co zamierzasz dalej zrobić. Zgłosisz nas do strażników?
Tuti: Interesuje mnie ta praca. Muszę coś jeść. O co dokładnie chodzi w tym zadaniu?
Kobieta: Wejdź do namiotu. To delikatna sprawa.
Tuti weszła do środka. Mężczyzna udawał, że go nie ma. Schował się za parawanem i podsłuchiwał. Nie patrzył jednak na Tuti. Nie chciał być kojarzony z tą spiskującą kobietą. Najwyraźniej miał o sobie wysokie mniemanie.
Kobieta: Trzeba zlikwidować pewnego mężczyznę. Wisi mi sporo pieniędzy. Nie płaci od wielu lat. Ciągle mówi, że zrobi to później. Mam tego dosyć! Nie wie z kim zaczyna! Robi ze mnie głupka. Teraz czas na zemstę.
Tuti: Może po prostu ma pecha?
Kobieta: Takich jak on załatwia się po mojemu.
Tuti: Czy masz jego obraz?
Kobieta: Naszkicował to pewien artysta. Zobacz. Znasz go?
Tuti patrzyła z szeroko otwartymi oczami. To był jej mężczyzna! Poznała go. Nie wiedziała jak się zachować, ale po chwili się ogarnęła.
Tuti: Ile płacisz za jego głowę?
Kobieta: Sto pięćdziesiąt sztuk złota.
Tuti: Tylko tyle?
Kobieta: Nie stać mnie na więcej. Zajmuję się handlem. Ostatnio słabo płacą. Mam konkurencję.
Tuti: No dobrze. Czy wiesz coś jeszcze na jego temat?
Tuti chciała mieć pewność, że Tran będzie bezpieczny. Martwiła ją ta sytuacja. Postanowiła napisać do niego prawdę. Na temat zabójców i całej otoczki w jakiej się znalazła.
Kobieta: Wiem tylko tyle, że ma żonę i dziecko, ale nie znam ich. Nie są istotni. Najważniejsze to zobaczyć jego głowę!
Tuti zrobiło się duszno. Udawała jednak, że nie wie o co chodzi. Przyjęła zlecenie. Miała jednak inne plany jeśli chodzi o tą dwójkę ludzi. Zamierzała ich zabić zaraz po wyjściu z Obozowiska. Chciała ukraść pieniądze, które przygotuje ta podła kobieta. Wyszła z jej namiotu i zapewniła, że zajmie się zadaniem już niedługo. Chciała podzielić się emocjami ze swoim nowym przyjacielem.
Tuti: Wiesz co się stało? Okazało się, że mój nowy zleceniodawca poluje na mojego męża!
Lu: Co ty powiesz? Ale jaja. Co masz zamiar zrobić? Zabijesz ją?
Tuti: Pewnie, że tak. Jakie mam wyjście? Chcę żyć. Muszę zabrać jej pieniądze.
Lu: To gruba sprawa. Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Ta kobieta może mieć znajomości.
Tuti: To zwykła sprzedawczyni. Na pewno ma małe grono znajomych. Nikt nie zauważy, że zniknęła. Przynajmniej do czasu aż znajdę kryjówkę i przeczekam całą sprawę.
Lu: Uważaj na siebie. Ja czuję się tutaj dobrze. Dzisiaj miałem okazję grać dla Rilu. Dostałem sporo pieniędzy, ale nie wystarczy dla ciebie. Wybacz mi.
Tuti: Rozumiem. Muszę zrealizować swój plan. Będę ich śledzić.
Tuti wybiegła z namiotu Lu. Miała śmierć w oczach. Schowała swój sztylet w plecaku. Nałożyła pancerz. Teraz wyglądała zupełnie inaczej. Dodatkowo ubrała na siebie maskę. Nosiła ją zawsze podczas polowania na cel. Wróciła do namiotu nieznanej kobiety i zaczęła znowu podsłuchiwać.
Kobieta: Ta zabójczyni wykona całą robotę, a ja będę mieć spokój. Dostanę swoje pieniądze. Ona nawet nie wie gdzie ten człowiek je ukrywa. Ja go dobrze znam i domyślam się. Jednak to robota dla specjalisty. Nie chcę brudzić rąk jego krwią. Nie obchodzi mnie jego rodzina.
Tuti czuła się podle, słuchając co ona mówi na temat jej męża. Postanowiła, że będzie czekać na odpowiedni moment. Chce zabić tą kobietę przy pierwszej okazji. Kobieta wychodzi z namiotu, a ona odwraca się do niej plecami. Nie rozpoznała jej nowego stroju. Tuti zaczyna ją śledzić. Widzi konie i służącego, który pomaga kobiecie wejść na wierzchowca. Szybko biegnie po swojego rumaka. Dosiada go i kieruje się w stronę wyjścia z Obozowiska. Widzi swój cel. Jest dosyć daleko. Przyspiesza tempo. Kiedy widzi kobietę postanawia rzucić sztyletem w jej szyję. Ostrze wbija się w tętnice. Krew tryska strumieniem. Kobieta spada z konia. Zwierzę ucieka spłoszone. Zabójczyni bierze ciało i chowa je w krzakach. Przeszukuje kieszenie martwej handlarki. Znajduje w jej plecaku złoto. Pakuje je do swojego i zabiera z szyi ofiary drogi naszyjnik. Zadowolona kieruje się w stronę swojego konia. Prowadzi go w stronę lasu. Zdejmuje plecak. Wyjmuje papier i zapisuje list do ukochanego. Informuje go o całej sytuacji, że już nie musi się martwić o pieniądze. Do koperty wkłada pięćdziesiąt sztuk złota. Kieruje się w stronę Obozowiska. Kopertę wrzuca do skrzyni na listy. Żegna się ze strażnikami i opuszcza Borsucze Obozowisko. Postanawia pożegnać również swojego nowego przyjaciela.
Tuti: Trzymaj się przyjacielu. Jeszcze kiedyś się zobaczymy. Ja muszę kontynuować swoją misję. Czeka mnie jeszcze wiele przygód, ale wiem, że robię coś dobrego dla innych. Ratuję ich życie od nieludzkich złoczyńców. Oni zasługują na śmierć w męczarniach. Będę aniołem śmierci. Pokonam każdą przeszkodę. Nieważne ilu będzie mnie ścigać. Dam radę, bo jest ze mną mój sztylet.
Lu: Życzę powodzenia. Pozdrów ode mnie męża i córkę, jeśli ją znajdziesz.
Tuti: Czuwaj przyjacielu! Muszę znikać.
Tuti ruszyła galopem. Kierowała się w stronę Szczytu Młotów. Miała zamiar znaleźć tam pewną osobę i wykonać ważne zadanie. Potrzebowała pieniędzy. Życie zmuszało ją do trudnych wyborów, ale miała czyste sumienie. W obronie rodziny była gotowa na wszystko.
Odpowiedz