loader image

opowiadanie “mafia”

opowiadanie “mafia”

Przy stoliku siedziało czterech mężczyzn. Znajdowali się w Chełmie. Było ciemno. Zastanawiali się nad czymś. Co jakiś czas palili papierosy i pili wódkę. Czas mijał bardzo szybko.

Marian: Co teraz zrobimy? Narobiło się sporo zamieszania.

Sylwester: Dlaczego przeżywasz? Wszystko będzie dobrze. My nigdy nie wpadamy.

Marian: Łatwo ci mówić. To ja jestem najbardziej umoczony w tej sprawie. Szukają mnie od wielu miesięcy. Depczą nam po piętach.

Jan: Cisza panowie. Dajcie mi pomyśleć. Jest nas czterech. Psy zawsze mają swoich informatorów. Myślicie, że ktoś nas zdradził? Mogli ich przekupić lub zniżyć termin odsiadki.

Sylwester: Możliwe. Znam te ich numery od lat.

Kamil: To niemożliwe. Nasi ludzie są czyści. Nikt z nich nie zrobiłby nam tego. Znam ich zbyt dobrze. Daliby sobie rękę uciąć w razie bałaganu.

Marian: Jestem zaniepokojony. Od dłuższego czasu nie ma znaków od naszych najlepszych zawodników. Chełm traci szacunek w moich oczach. W Warszawie można znaleźć bardziej rozgarniętych ludzi. W takich małych miastach wszystko żyje wolno. To inny klimat. Ja potrzebuję prawdziwych skurwysynów. Takich gotowych zabić własną matkę. Psycholi i szaleńców.

Kamil: Ostatnio dołączyło do nas paru gości. Czy myślicie, że oni są podstawieni? Policja lubi takie numery. Sprawdzają nas. Szukają punktu zaczepienia.

Nagle zgasło światło.

Jan: Co jest kurwa grane? Zapalcie to jebane światło!

Kamil: Chyba to jakaś awaria. Ostatnio żadnej nie było.

Po chwili Sylwester odpowiedział.

Sylwester: To nie przypadek. Mają nas! Postarajcie się ukryć i skierować broń na drzwi i okna. Słuchajcie uważnie.

Marian: Kurwa mać. Zabiją nas wszystkich. Nie mamy noktowizorów. Oni na pewno.

Kamil: Może po prostu poddajmy się. Odsiedzimy swoje. Nie róbmy większego bagna.

Sylwester: Nigdy. Nie trafię do pudła. Po moim trupie!

Marian: Nie paplaj gębą. Oni nas słyszą.

Nagle było słychać jakieś szmery przy drzwiach. Po chwili wypadły z zawiasów. Ładunek wybuchowy rozsadził je bardzo konkretnie.

Marian: Po moim trupie kurwa wasza mać!

Marian zaczął strzelać seriami na ślepo ze swojego ulubionego UZI. Słychać było padające na ziemię ciała. Jednak to nie był koniec walki, ale początek. Do środka wpadło kilka osób. Słyszeli ich krzyki. Mówili żeby się poddali i rzucili broń. Później padły strzały. Dwóch ludzi Mariana padło na podłogę. Polała się krew. Sylwester dostał w nogę. Jan w rękę. Zwijali się z bólu na podłodze. Byli bezbronni jak dzieci.

Marian: Co jest grane kurwa? Dlaczego do mnie nie strzelacie?

Marian nie zdawał sobie sprawy z tego co się teraz dzieje. Był ścigany od dawna. Zebrali na niego sporo dowodów. Bitwa jednak trwała dalej. Policjanci w noktowizorach zlokalizowali ukrytego za łóżkiem Kamila. Strzelali w jego stronę.

Kamil: Zabij ich! Szybko! Za chwilę mnie trafią.

Marian pierwszy raz od dłuższego czasu poczuł strach. Nie chciał się poddać, ale wiedział co go czeka. Nie miał wyboru. Szkoda mu było tracić cennych ludzi.

Marian: Uciekaj kurwa przez okno!

Kamil wybiegł spod łóżka w stronę okna i rozbił je łokciem. Dostał trzy kule w plecy i padł martwy.

Marian: Boże. Co się tutaj dzieje?

Nagle Marian poczuł kajdanki na rękach. Pchnęli go na podłogę. Spotkał się twarzą z dywanem. Czuł się źle.

Marian: Nic o mnie nie wiecie. Przyjdą po was moi koledzy. Odpowiecie za wszystko przed sądem.

Jeden z policjantów: Sędzia jest w więzieniu. Już was nie uratuje. Mamy was w końcu!

Marian nic nie mówił. Zaczął się trząść i po policzku spłynęła mu łza. Kamil zaczął pluć krwią. Umierał w męczarniach. Pozostali panowie byli otoczeni przez gliniarzy. Nie mieli możliwości walki. Chociaż Sylwester próbował kierować broń w stronę policji. Oni jednak byli przed nimi. Chełm miał nową sensację. Czterech bandytów złapanych w kryjówce. To było coś. Właśnie prowadzili Mariana do celi. Miał tam poznać swoich nowych przyjaciół. Jeden był gwałcicielem, drugi narkomanem.

Marian: Kurwa mać. Wypuśćcie mnie na wolność! Nie wiecie z kim macie do czynienia.

Stróż odpowiedział: Jesteś śmieszny. To koniec gry.

Marian zaczął szarpać kraty. Jego dwóch ludzi znajdowało się w szpitalu. Czekali na wyrok. Kamila wynieśli w czarnym worku do kostnicy. To był pechowy dzień, który Marian miał zapamiętać do końca życia. W celi czuł się podle. Nigdy nie przypuszczał, że znowu trafi w to miejsce. Jego życie wyglądało jak pasmo niepowodzeń. Wszedł do ostrej gry kiedy miał dwadzieścia lat. Zaczął od sprzedaży narkotyków. Później było coraz gorzej. Nie zmieniły tego prośby rodziny i przyjaciół. Stracił ich wszystkich w walce gangów. Wszystko było odwrotne do zamierzeń. Proces był szybki i konkretny. Nikt nie chciał go słuchać. Mieli dosyć dowodów. Przegrał na wykrywaczu kłamstw. Nie udało się wmówić nowemu sędziemu, że jest chory psychicznie. Badania były jednomyślne. Dostał wyrok 20 lat za kratkami. To miało zmienić jego świat na dobre. W więzieniu nauczył się życia na nowo. Wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Był człowiekiem, który miał szansę na zmianę życia. Dostał możliwości. Jednak jak się później okazało – miało być znacznie gorzej. Marian wyszedł z więzienia. Był zestresowany. Nie czuł się dobrze. Dostał dozór policji na kilka lat. Miał żyć z obręczą na ręce. Służyła do kontrolowania pobytu najbardziej zdemoralizowanych więźniów. Miała również za cel pomóc policji w określeniu terenów niebezpiecznych. Grupa specjalistów analizowała życie Mariana po wyjściu z pudła. Ten zaczął poznawać nowych ludzi. Jednak nie miał zamiaru zmienić życia. Był pionkiem w grze. Chcieli za jego pomocą rozpracować mafijne struktury miasta Chełm. Dlatego dostał wyrok w zawieszeniu. Niby za dobre sprawowanie, ale każdy wiedział co mu chodziło po głowie. Miał pomóc policji w rozpracowaniu gangów i mafii. Właśnie siedział w parku i oglądał gołębie. To była niedziela. Nie poszedł do kościoła. Od zawsze był przeciwny wszystkim formom kontroli. Szukał możliwości lepszego życia. Jednak pech skierował go na złą ścieżkę. Miał po prostu pecha. Zawsze był źle traktowany przez ludzi. W końcu ich znienawidził i rozpoczął wojnę z systemem. Chciał podbić cały świat. Miał ze sobą swoją Berettę. Ukrył ją pod kurtką. W parku nie szukał spokoju. Polował na ludzi przy kasie. Potrzebował pieniędzy, aby prowadzić wojnę z policją. Był bardzo ostrożny. W więzieniu nauczył się symulować. Został dobrym aktorem. Jego dwóch ludzi zmieniło miejsce zamieszkania. Dostali mniejsze wyroki i zostali zresocjalizowani z sukcesem. Tylko on był problemem, który świat miał rozwiązać znacznie później. Ciągle wpadał na głupie pomysły. Tym razem postanowił obrobić bank. Szukał nowych kolegów. Musieli być tak samo zboczeni jak on. Zaczął od przeglądu biednych rejonów miasta. Spacerował i próbował znaleźć kontakt do ludzi z marginesu. W końcu mu się udało. Poznał Roberta. Ten człowiek to było połączenie zła z szaleństwem. Po prostu nadawał się idealnie do tej roboty. Pracował jako myśliwy i zabijaniem zajmował się od dorosłości. Był bezlitosny nie tylko dla zwierząt, ale również dla swoich kobiet. Uwielbiał nadużywać alkohol i inne używki. To był kawał chama i prostaka. Człowiek bez kultury, który żył chęcią zemsty. Miał w domu spis swoich wrogów, których kiedyś miał zamiar zlikwidować. Jedyne co go interesowało to brutalne sporty, polowanie na zwierzęta i wydawanie kasy na dziwki. Robert czekał na Mariana od zawsze. Tych dwóch ludzi miało zamiar zmienić oblicze miasta. Chcieli nim zawładnąć i trzymać w kleszczach do końca życia. Zaczęli od polityki. Interesowały ich układy pomiędzy ludźmi. Szukali dostępu do najbardziej zdeprawowanych osobników. Chcieli mieć wpływ na sądy, policję i wojsko. Interesowały ich wielkie plany. Myśleli bardzo logicznie, ale to były cholernie brudne myśli. Ich życie zmierzało do katastrofy całego świata. Co jakiś czas odhaczali kolejne punkty misji. Było to poznanie kolejnych kryminalistów. Maćka i Zbyszka. Znaleźli ich w nocy pod pewnym lokalem z dziwkami. Od razu poczuli się podobni do siebie. Mieli to samo szaleństwo w oczach i chęć kontroli. Jednak nie interesowała ich czysta polityka, tylko brudne interesy. Mieszali gdzie tylko mogli. Stosowali najgorsze metody walki. Nie znali szacunku, ani honoru. Działali jak dzicy ludzie Afryki. Potrzebowali pieniędzy nieważne po jakich trupach.

Zbyszek: Czas przejąć to miasto. Czuję się jak młody bóg! Nie powstrzyma nas nikt.

Marian: Musimy być ostrożni. Nie chcę powtórki z poprzedniej akcji. Plan musi być idealny.

Maciek: Mamy broń, trochę pieniędzy i narkotyki oraz kontrolujemy miasto. Czego nam trzeba więcej?

Marian: To za mało. Potrzebujemy więcej ludzi. Musimy mieć swoich agentów w najważniejszych instytucjach. Tylko to pozwoli nam zmienić zasady gry.

Przygotowania trwały bardzo długo. Panowie obserwowali jak działają banki. Próbowali znaleźć słabe punkty. Zastanawiali się gdzie będą ukryci. Właśnie mijał okres wyroku w zawieszeniu. Marian był wolny od opaski elektronicznej i przyszedł czas zemsty. Plan był coraz większy i bardziej zrozumiały. Mieli zamiar zablokować całe miasto. Chcieli mieć pełną kontrolę nad policją. Ich człowiek z wojska miał zamiar ukraść czołg i zniszczyć bank. Później miał zamiar uciec do ciepłych krajów i zmienić nazwisko. Wszystko zmierzało do destrukcji. Mirek – tak nazywał się ten wojskowy, miał pod sobą sporo ludzi. Mógł nimi poruszać jak pionkami w grze. Nikt nie miał odwagi mu się sprzeciwiać. Czołg miał być pożyczony na poligon, ale każdy został wprowadzony w błąd. Zmierzał on do banku i miał zamiar strzelić kilka razy, aby otworzyć skarbiec. Marian był bardzo podniecony całym przedstawieniem.

Marian: Dobra Mirek, pokaż nam ten czołg. Zrobimy blokadę ulic. Wszystko będzie pod kontrolą. Nie bój się. Nie poddamy się tak łatwo. Zrobimy to, bo mamy jaja.

Maciek: Czas na spotkanie z przeznaczeniem. Chełm zostanie zgwałcony w imię chęci zemsty.

Marian: Panowie liczę na was.

Zbyszek: Tak chory plan mógł zostać zaplanowany tylko przez odpowiednich ludzi. Jesteśmy elitą tego miasta. Zrobimy coś więcej, bo zasługujemy na najlepsze. Nikt nas nie powstrzyma!

Marian: Spokojnie. Musimy być ostrożni. Działamy według mojego planu. Powtarzam to od dwóch lat. Jak na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Czy ja się kiedyś myliłem?

Maciek: Jak na razie nie. To największa akcja tego stulecia! Zdobędziemy kontrolę nad światem. Będziemy bardziej przygotowani, niż Hitler!

Zbyszek: Polityka to mały szczegół. My chcemy przejąć cały świat. Będziemy rządzić do końca życia. Te pieniądze przeznaczymy na inwestycje i bogate życie. Będziemy pompować je w naszych ludzi. Wszystko jak w teatrze. Lalki będą grać na naszych zasadach. W końcu dostaniemy się do rządu. Stworzymy kolejny totalitaryzm i zatrzęsiemy całym kontynentem, a później przejmiemy cały świat. Nikt nas nie powstrzyma, bo jesteśmy wrednymi skurwielami. Jasne?

Marian: To brzmi jak spełnienie mojego snu. Od lat czekałem na odpowiednich ludzi.

Marian rozmarzył się nad swoim planem. Wieczorami słuchał muzyki filmowej i opery. Był bardzo związany ze swoją wizją. Nie ufał nikomu i był gotowy na przygotowanie tortur dla odpowiednich ludzi. Miał plan na całe zło świata. Chciał je pobić i pokazać co znaczy ból. Marian to był psychopata, który chciał władać wszystkim. Jego misja właśnie się rozpoczęła. Zespół przyjaciół zablokował ulice i ustawili tam swoich ludzi z policji. Wszyscy byli przekupieni i działali w strachu. Czołg toczył się powoli po drodze. Zmierzał do banku. Był coraz bliżej. W końcu zaczął wjeżdżać po schodach. Słychać było krzyk ludzi. Uciekali w panice. Większość z nich była koszona przy pomocy karabinów czołgu. Nie mieli litości dla nikogo. Każdy był traktowany jak wróg. W końcu dostali się do środka. Ochroniarze uciekali w panice, a później zostawali zabijani przez policję. Czołg wypalił kilka razy z działa. Pomieszczenie ze skarbcem zostało otworzone. Pakowali złoto do skrzyń i ładowali na ciężarówkę. W środku czekało kilku ludzi z karabinami maszynowymi. Całą operację wspierały śmigłowce wojskowe. Wszystko zostało zrealizowane zgodnie z planem. Złoto zmierzało do kryjówki. Śmigłowce zabijały ludzi bez ostrzeżenia. Panował terror. Marian realizował swój wielki plan, nad którym pracował całe życie. Teraz miał zamiar go zrealizować z dużym przytupem.

Maciek: O kurwa, ale to było epickie! Nigdy czegoś podobnego nie widziałem. Nikt nas nie powstrzyma. Zaatakujemy Niemców oraz Rosjan i pobijemy wszystkie kraje. To będzie nasza zemsta za całe zło świata.

Zbyszek: Stać nas na okręty wojskowe i nie tylko. Zrobimy bałagan w wyższych sferach. Każdy nabierze pokory i szacunku do naszej organizacji. Tak w ogóle kim jesteśmy? Powinniśmy mieć swoje imię?

Marian: Jesteśmy mafią. Po prostu. Nie doszukuj się wielkich imion. Liczy się to co realizujemy. Zdobędziemy cały świat!

Ciężarówka zostawiła złoto w skarbcu ukrytym pod ziemią. To były grube miliony. Kolejne wpadały na odpowiednie konta w ciągu najbliższych miesięcy. Te fundusze były gromadzone w jednym celu – aby zniszczyć ludzkość. To było celem ostatecznym. Nie liczyła się żadna ideologia. Zabijali dla zabawy. Dawało im to wielką frajdę. Ogromny plan nabrał rozpędu. Marian poprzez Mirka zdobył kontrolę nad wojskiem kraju. Rozpoczął walkę o władzę. Realizował kolejne punkty planu. To była zimna kalkulacja. Sprzedawał ludzi, dziwki i broń. Handlował narkotykami w całej Europie. Był bezlitosny dla wrogów. Przygotowywał krwawe jatki jak Stalin. Nie liczył się z nikim. Jego ludzie byli niezwyciężeni jak armia Hitlera podczas wojny. Prowadził wszystko w celu nabijania konta punktami. Był chorym władcą. Miał swój dziwny sen. Wszyscy się go bali. To chciał właśnie osiągnąć. Strach zapanował nad całą Europą. Unia Europejska planowała odwet, ale miał już swoich ludzi nawet tam. Jedynym zagrożeniem były duże kraje, które nie posiadały jeszcze przekupionych agentów. Mogły przygnieść armię Mariana do parteru. Bał się tego. Jednak działał szybko. Mieszał w polityce. Podstawiał swoich ludzi wszędzie gdzie było to możliwe. Nikt nie rezygnował. Realizowali wielki plan. To miał być lepszy świat. Kontrolowany przez jednego wodza. Takie sny miało wielu ludzi, ale tylko Marian je realizował. Wojska poruszały się naprzód. Marian był bardzo uważny na swoje kroki. Wiedział, że polują na niego. Był dla wielu ludzi celem numer jeden. Chcieli zatrzymać to szaleństwo jakiego dopuścił się ten przestępca. Jego wizja była krwawa i bezlitosna. Nikt nie wiedział co można zrobić. Marian miał plany i serwował wizję lepszego życia dla wielu ludzi. Potrafił nimi odpowiednio manipulować. Teraz siedział w fotelu, w swoim gabinecie i palił cygaro. Przyglądał się ruchom wojsk na stole. Jego dowódcy przekonywali o odpowiednich krokach. Każdy chciał przypodobać się wodzowi. Szacunek Mariana to było najwyższe wynagrodzenie. Ludzie bali się go. Tego chciał od zawsze. Teraz był panem życia i królem zbrodni. Zasypiał ze strażą. Kolejny dzień miał zmienić jego świat na lepsze.

Odpowiedz