29. Porwanie Jacka
Kosmita: Czy wiesz gdzie jesteś?
Jacek: Nie mam pojęcia.
Kosmita: Porwaliśmy ciebie dla okupu. Potrzebujemy pieniędzy. Dobrze wiemy ile jesteś wart. Twoi ludzie na pewno się z nami dogadają.
Jacek: Dlaczego właśnie ja?
Kosmita: Wiemy, że macie pieniądze. To wystarczający powód.
Jacek: Nie uda się wam uciec.
Kosmita: To się jeszcze okaże. Nie dyskutuj z nami, bo zrobimy ci krzywdę.
Jacek nie odzywał się. Wiedział, że nic nie może zrobić. Podali mu jedzenie. Nie było najgorsze. W tym czasie chłopaki z agencji wracali do domów. Nagle zadzwonił telefon Jacka.
Kosmita: Tutaj porywacze. Chcemy trzysta tysięcy bitcoinów za waszego szefa.
Dawid: Skąd mam wziąć takie pieniądze? Ostatnio mamy słabe wyniki.
Kosmita: To nas nie obchodzi. Macie je znaleźć i przynieść w umówione miejsce. Inaczej wasz szef zostanie zabity.
Dawid: Dobrze, postaramy się je zdobyć, ale dotrzymajcie słowa.
Kosmita: Wszystko będzie dobrze. Jesteśmy uczciwi. Życie czasami zmusza do trudnych wyborów.
Dawid rozłączył się. W agencji zastanawiali się co zrobić. Skąd wezmą takie pieniądze? Dawid zarządził zebranie.
Dawid: Zebraliśmy się w celu zgromadzenia kapitału. Potrzebujemy sporo pieniędzy. Czy ktoś z was ma pomysł gdzie możemy ich szukać?
Sebastian: Myślę, że możemy coś sprzedać. Na pewno w agencji są jakieś niepotrzebne lub rzadko używane maszyny.
Dawid: Dobry pomysł. Musimy się dobrze zastanowić.
Damian: Trzeba pożyczyć pieniądze od Unii. Oni mają środki.
Dawid: Czyli sprzedamy coś, a pozostałe pieniądze pożyczymy od Unii. Dobry plan. Zadzwonię do nich, a wy wybierzcie maszynę do sprzedania.
Ludzie w agencji zaczęli oglądać laboratorium i fabrykę w poszukiwaniu niepotrzebnych urządzeń. Nie było to łatwe zadanie. Wydawało się, że agencja posiada same potrzebne maszyny. W końcu zrobili głosowanie. Wybrali starą linię produkcyjną. Były tam montowane karabiny laserowe, ale starego typu. Agencja posiadała nowsze urządzenia, które tworzyły dużo lepszą broń. Struktura została wyceniona na sto pięćdziesiąt tysięcy bitcoinów. To połowa wymaganej kwoty. Dawid zadzwonił do Unii zgodnie z planem. Wybrał telefon do jednego z ważnych ludzi.
Dawid: Tutaj agencja detektywistyczna Jacka. Na pewno wiecie z kim rozmawiacie.
Ważny człowiek Unii: Tak, pamiętam cię Dawid. Co się dzieje?
Dawid: Potrzebujemy pieniędzy. To pilne.
Ważny człowiek Unii: Co się stało?
Dawid: Porwali naszego szefa. Żądają trzysta tysięcy bitcoinów. Sprzedaliśmy linię montażową, ale to za mało. Brakuje nam jeszcze sto pięćdziesiąt tysięcy bitcoinów.
Ważny człowiek Unii: Mogę wam pożyczyć. To wyjątkowa sytuacja.
Dbamy o naszych sojuszników. Możecie na nas liczyć.
Dawid: Dziękuję. Kiedy otrzymam pieniądze?
Ważny człowiek Unii: Wyślemy je za chwilę. Będą za około pół godziny. Mam nadzieję, że Jackowi nic się nie stało.
Dawid: Porywacze wydają się być rozsądni. Raczej nic mu nie zrobią.
Dawid czekał na pieniądze, a Jacek przeżywał horror. Martwił się, czy Dawid da radę. W końcu chodziło o jego życie. Kosmici byli dosyć mili, ale dzieliła ich różnica światopoglądowa. Nie mógł zrozumieć ich kodeksu moralnego. Kosmici potrafili być podli i bezwzględni. W końcu zadzwonił telefon. To był Dawid i miał pieniądze.
Kosmita: Zostaw je w śmietniku pod barem “Gbur”. Odbierze je nasz człowiek. Nie róbcie gwałtownych ruchów, bo pożałujecie. Nie chcemy problemów. To będzie szybka wymiana. Wasz szef pojawi się niedługo.
Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Pieniądze odebrał ubrany na czarno człowiek. Chwilę później pojawił się Jacek. Był związany. Kosmici szybko odlecieli. Cały czas mieli go na celowniku. Na szczęście nikt nie grał bohatera. Musieli działać odpowiednio do sytuacji.
Dawid: No, w końcu jesteś szefie. Cieszę się, że nic się tobie nie stało.
Jacek: Przeżyłem prawdziwy koszmar. Kosmici mają paskudne statki. Na szczęście nie byli złośliwi. Jakoś to wytrzymałem. Wierzyłem, że po mnie przyjdziecie.
Dawid: Musieliśmy sprzedać jedną linię produkcyjną do broni.
Jacek: Cholera, to spore straty. Dlaczego mamy takiego pecha? Na świecie pełno jest groźnych przestępców. Musimy być czyjni. Czas wprowadzić większe zabezpieczenia. Powinniśmy bardziej uważać.
Dawid: Masz rację. Łatwo wpaść w pułapkę. Zwiększymy nasze możliwości.
Jacek wrócił do pracy. Siedział w biurze i szukał oszczędności. Musiał coś zrobić z obecną sytuacją agencji. Potrzebowali dobrze płatnego zlecenia. Na szczęście policja zgłosiła, że poszukują groźnego szaleńca. To była ich szansa. Musieli ją wykorzystać. Ten człowiek był odpowiedzialny za dwie masakry w centrum miasta. Ścigała go policja na całym Marsie. Niestety nie mogli go odnaleźć. Jacek miał przeczucie, że tym razem pokażą na co ich stać. Wezwał Dawida.
Jacek: Przygotuj ludzi. Zbadacie teren planety i zlikwidujecie tego przestępcę. Uważajcie, jest groźny.
Dawid: Oczywiście, postaramy się. Czy wiadomo coś na jego temat?
Jacek: Tutaj jest jego zdjęcie.
Jacek pokazał Dawidowi materiał zdjęciowy z komputera. Ten człowiek wyglądał bardzo niebezpiecznie. Szykowała się trudna misja. Panowie zastanawiali się jak jeden człowiek mógł zrobić tyle zamieszania. Nie znali odpowiedzi na to pytanie. Musieli jednak podjąć wyzwanie.
Dawid: Znajdziemy go i zlikwidujemy. Nie ma innej opcji. Nie mógł uciec daleko. Na pewno żyje w jakiejś jaskini w pobliżu miasta albo ukrywa się w podziemnym mieście obcych. Może mieć wielu sprzymierzeńców.
Jacek: Wiem, że dasz radę. Nie takie zadania wykonywaliście. Stać was na sukces.
Dawid wezwał swoich ludzi. Przygotował krótką odprawę.
Dawid: Będziemy ścigać szaleńca, który ostatnio zrobił dwie masakry na Marsie. Jest bardzo niebezpieczny. Nie wiadomo jakie może mieć pomysły. Uważajcie!
Damian: Damy radę, tak jak zawsze. Na świecie pełno jest wariatów i groźnych wykolejeńców. Ten zostanie ukarany. Już moja w tym głowa.
Dawid: Tutaj są jego zdjęcia.
Dawid pokazał kilkanaście zdjęć z kamery miejskiej.
Sebastian: Wygląda na niebezpiecznego. Jak to możliwe, że tak długo się ukrywa? Może przekupił policjantów albo ukrywa go ktoś ważny?
Mirek: Wszystkie opcje trzeba wziąć pod uwagę.
Dawid: Dobra panowie, koniec gadania. Czas na akcję. Zabieramy drony i ruszamy na badanie terenu. Rozdzielimy się. Weźcie ze sobą broń. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie potrzebna.
Zespoły trzyosobowe ruszyły w teren. Dawid miał zamiar zbadać centrum Marsa. Miał przeczucie, że gdzieś w blokach ukrywa się szaleniec. Chciał również sprawdzić nieczynne fabryki i stare budynki. Ostatnim etapem poszukiwań miało być badanie podziemnego miasta. Na początku drony latały bardzo długo i nic nie mogli znaleźć. Przypadkowo trafili na handlarzy narkotykami.
Zgłosili ich na policję. Nie było jednak śladów po szaleńcu. Mijały kolejne dni. Nic nie mogli znaleźć. Postanowili, że czas zbadać budynki. Sprawdzali wszystkie opuszczone miejsca. Przyszedł dzień, w którym w końcu pojawiły się postępy. Zauważyli, że ktoś mieszka w jednym z obiektów. Były tam ukryte rzeczy. Leżała również broń owinięta w szmatę. To była ich chwila tryumfu. Czekali na tego człowieka. Mijały godziny. W końcu się pojawił. To był on – szaleniec, o którym pisali w gazetach. Kiedy zauważył, że ktoś dotykał jego rzeczy, zaczął uciekać. Wtedy Dawid ruszył w pościg. Zbieg kierował się w stronę statku. Dawid wystrzelił z paralizatora. Mężczyzna padł na ziemię. Był blisko, ale Dawida nie dało się tak łatwo zmylić. Był czujny i skuteczny. Założyli mu kajdany i zaczęli prowadzić do swoich maszyn. Nie odzywał się. Wiedział co go czeka. Wsiedli do środka i ruszyli w stronę agencji. Wtedy przestępca przemówił.
Szaleniec: Zapłacę wam dużo pieniędzy, jeśli mnie wypuścicie.
Dawid: Nie z nami takie numery. Zgnijesz w celi. Jesteś potworem, a takie przypadki są surowo traktowane.
Szaleniec: To się jeszcze okaże. Nie macie na mnie dowodów.
Dawid: Chyba o czymś nie wiesz, szuka cię policja na całym Marsie. Mają twoje zdjęcia. Jesteś zgubiony.
Szaleniec: Jak to możliwe?
Dawid: Ludzie nie są już głupi. Przygotowali monitoring dla takich wykolejeńców jak ty.
Szaleniec przestał mówić. Zrozumiał, że ma poważne kłopoty. Lecieli w ciszy. Zbliżali się do agencji. W końcu wylądowali. Prowadzili go do Jacka. Chcieli się pochwalić.
Jacek: Świetnie panowie, dobra robota. Mamy tego skurwiela. Teraz zapłaci za swoje grzechy. Zabierzcie go na policję. Odbierzemy nagrodę. Dużo oferują za jego głowę. Ostatnio potrzebowaliśmy pieniędzy, w końcu los się do nas uśmiechnął.
Dawid ze swoimi ludźmi zabrał zbira do statku. Mieli zamiar odebrać nagrodę. Tak właśnie zrobili. Pieniędzy było dużo. Dawid był bardzo zadowolony. Wiedział, że Jacek długo nie mógł zdobyć środków. Konkurencja była aktywna. Ostatnio nie szło zbyt dobrze. Jednak udało się. Dostali pieniądze. Mogli dalej pracować w spokoju. Przekazali je Jackowi. Był uśmiechnięty, miał dobry humor. Podziękował Dawidowi za jego pracę. Wiedział, że ma u siebie wspaniałych ludzi. Zespół, który potrafi rozwiązać każdą zagadkę i ocalić niewinnych ludzi. Wszyscy wrócili do pracy. Jacek jak zawsze siedział w biurze i zajmował się poważnymi sprawami – dokumentami. Oglądał również telewizję. Słyszał, że zbliżają się wybory prezydenckie. Unia miała dostać nowego lidera. Jeden z kandydatów był wyjątkowo zły. Jacek martwił się, czy ludzie się na nim poznają. Miał dobre stosunki z obecnym prezydentem. Kolejny mógł być inny, bardziej niedostępny. To sprawiało Jackowi problem, ale miał nadzieję. Wierzył, że wszystko będzie dobrze. Nie mógł się przejmować na zapas. Postanowił, że skupi się na pracy. Nie będzie przeżywał wyborów. Tak, czy inaczej będzie musiał poznać nowego prezydenta i pracować nad relacjami. Jako szef agencji ma wiele obowiązków. Musi pracować nad sojuszami i reklamować swoją firmę. Bez tego szybko odpadnie z gry. Zdecydował, że zrobi spacer po agencji i porozmawia ze swoimi ludźmi. W ten sposób wykryje problemy i będzie na bieżąco. Zaczął od laboratorium.
Jacek: Jak idzie wasza praca? Czy wszystko jest w porządku?
Naukowiec: Aktualnie staramy się stworzyć nowe leki. Dużo energii poświęcamy również badaniom organizmów obcych. Chcemy dowiedzieć się jak oni funkcjonują. To ciągle dla nas tajemnica. Jest parę spraw do wyjaśnienia. Radzimy sobie całkiem dobrze.
Jacek: Jeśli będę potrzebny, nie krępujcie się. Jestem od tego żeby wam pomagać.
Drugi naukowiec: Oczywiście. Wiemy, że o nas dbasz. Mamy dobre warunki do badań.
Jacek: Bardzo dobrze. W takim razie idę do fabryki. Mam jeszcze sporo pracy.
Naukowiec: Powodzenia!
Jacek wyruszył do pozostałych stanowisk pracy. Miał zamiar upewnić się, że wszystko jest w porządku. Nie chciał żadnych problemów. Brał życie na serio i wiedział, że łatwo o błędy. Szczególnie w tak skomplikowanej firmie jak jego agencja. Tutaj bardzo łatwo o problemy.
Jacek: Czy wszystkie linie montażowe są sprawne?
Pracownik fabryki: Tak, szefie. Ostatnio zrobiliśmy sporo postępów. Mamy nowe modele broni.
Jacek: Co to za urządzenia?
Pracownik fabryki: Nowe karabiny laserowe. Poprawiliśmy ich celność. Teraz będzie łatwiej zlikwidować wroga na odległość.
Jacek: Cieszę się, że wiecie do macie robić. Liczę na więcej takich osiągnięć. Potrzebujemy dobrej broni. Od tego zależy nasze życie. Nie zapominajcie o tym, że nasze zabawki muszą być lekkie i skuteczne. Nie jest łatwo dźwigać ten cały sprzęt.
Drugi pracownik: Robimy co w naszej mocy. Mamy zamiar zmniejszać rozmiary broni i ulepszać je. W tej chwili pracujemy nad wieloma projektami. Jest ich kilkanaście.
Jacek: Skupcie się na najważniejszych. Nie marnujcie czasu.
Pracownik fabryki: Dobrze, szefie. Będziemy realizować najbardziej istotne projekty.
2 komentarze